wtorek, 8 maja 2012

Esterka i Jednorożce


     Był już późny wieczór a Esterka ciągle nie mogła zmrużyć oka. Za oknem księżyc,  tłusty jak pączek, zdawał się pilnować nieba niczym nocny stróż. Esterka wpatrywała się weń, próbując odgadnąć jego tajemnice. Nagle, ni stąd ni zowąd, dostrzegła w oddali białą mleczną poświatę. Stawała się coraz to większa i większa, zbliżając się w szybkim tempie do okna. W tej mgle unosiło się coś na kształt dużego zwierza. Okazało się , że był to latający koń Jednorożec. Wleciał łagodnie do pokoju Esterki i przystanął obok łóżka. Był cały biały i pachniał jak ogród dzikich róż, jego róg natomiast mienił się kolorami tęczy. Esterka jak zaczarowana chwyciła Jednorożca za skrzydło i powiedziała:
- Jesteś taki czyściutki! I tak pięknie pachniesz! I i i… latasz! Ja też chcę latać! Weźmiesz mnie na przejażdżkę?
- Hmm-zamyślił się-jeśli bardzo ci zależy-wskakuj! Polatamy sobie!
Dziewczynka chwyciła za tęczowy róg i umościła się wygodnie na grzbiecie konia. Wznieśli się w powietrze i polecieli w niebo.


 Z góry widać było całą dolinę i światła domów, w których ludzie jeszcze nie położyli  się spać. Z chwili na chwilę światła stawały się coraz mniejsze i mniejsze, aż całkowicie znikły.  Jednorożec i i dziewczynka  w oka mgnieniu znaleźli się w kosmosie, skąd ujrzeli ziemię jako niewielki orzech, albo jabłko. Przed nimi zaś wyrastały jedna po drugiej świetliste gwiazdy.  Mniejsze i większe, srebrne, złote,  fioletowe, niebieskie, purpurowe. Świeciły tak mocno, jakby były tysiącem miniaturowych słońc. Esterka krzyknęła:
- Chcę takie gwiazdy zabrać do domu!
- Jeśli chcesz je zerwać, musisz je zapytać o zgodę. Odpowiedzą Ci mignięciem. Zbieraj tylko te, które zechcą – rzekł Jednorożec.
I tak Esterka uzbierała cały wór gwiazd. Brzęczały w worku jakby z zadowolenia, a Esterce całe serce drgało z radości. Po kilku godzinach dotarli do niewielkiej różowej Planety. Jednorożec poinformował Esterkę, że to jego dom i że z tej Planety pochodzą wszystkie jednorożce świata. Zaprowadził ją do swoich przyjaciół i przedstawił im ją. Stado śnieżnobiałych jednorożców na widok Esterki obległo ją, trzepocząc skrzydełkami. Esterka była oniemiała z wrażenia, a gdy już się oswoiła, stworzenia ułożyły ją na pledach przy ognisku, a same poukładały się wokół niej tak, że mogła czuć ich pachnące ciepłe futerka.
- Jeszcze zanim zaśniesz, pozwól że przedstawię Ci naszego wodza – rzekł jej latający towarzysz- Oto Xantus, najstarszy z nas. Ma Ci coś do przekazania.
Xantus był tak piękny jak pozostali, ale nie miał już skrzydeł. Pachniał też inaczej: ogniem i dymem. Odezwał się w te słowa:
- Esterko, widziałem, że uzbierałaś spory wór gwiazd z kosmicznej przestrzeni. Chciałbym Cię prosić, abyś po powrocie do swojego domu, rozdała gwiazdy tym, którzy mogą tego bardzo potrzebować. Tym, których to uraduje, pomoże, wesprze; biednym dzieciom, starym chorym ludziom, bezdomnym, nawet głodnym  zwierzętom. Możesz też je rozsiać  w zanieczyszczonych wodach, umierających lasach, czy na nieurodzajnych polach. Nie zachowaj tylko żadnej gwiazdy dla siebie. Takie jest moje życzenie. A teraz zaśnij pięknym snem. Rano obudzisz się w swoim łóżku.
Zmęczona podróżą Esterka usnęła wygodnie wśród jednorożców. Rano, tak jak powiedział Xantus, obudziła się w swoim pokoju. Obok niej leżał wór z gwiazdami. „A więc to mi się nie śniło” – pomyślała. Ubrała się po cichutku i wyszła na ulicę rozdawać gwiazdy.

czwartek, 15 marca 2012

Nowa bajka już jest.Tym razem będzie o jednorożcach i gwiazdach. Tworzą się jeszcze ilustracje.Trzymamy kciuki:)

poniedziałek, 12 marca 2012

Esterka i Jeleń




Esterka i Jeleń.


Pewnego wieczoru,gdy Esterka bawiła się sama na podwórku,podszedł do niej Jelonek. Miał cudowną mięciutką sierść i ogromne jak jezioro albo morze oczy. Były czarne i nieprzeniknione, podobne do nieba w bezksiężycową noc. Z głowy wyrastały mu gałęzie suchego drzewa, gołe, bezlistne konary. Powiedział jej, że to się nazywa "poroże". A było ono większe niż cały on.Nad jego głową natomiast unosiły się kręgi srebrzystych jak pył gwiezdny iskierek. Wokół iskrzyło się, jakby ktoś z nieba sypał brokatem.
-Chodź ze mną- powiedział Jeleń- zabiorę cię do miejsca, o którym nigdy nie zapomnisz. To jest pewne miejsce na Końcu Świata. Pobędziemy tam chwilę, a potem bezpiecznie odprowadzę Cię z powrotem.
I tak wyruszyli na Północ.Szli przez wielgachne białe pustkowia.Jak okiem sięgnąć-nie pojawiało się na ich drodze nic i nikt. Tylko biały puch śniegu i bezkresna przestrzeń.Esterce wydawało się, że spaceruje po jakimś niebie, a obok niej idzie, głęboko oddychając, bardzo dobry i mądry duch.
Po jakimś czasie doszli do skraju Horyzontu. Nigdy by Esterce nie przyszło do głowy, że horyzont może się skończyć, ale tam właśnie się kończył. Dalej było już tylko Słońce. Było to największe Słońce, jakie kiedykolwiek widziała. Miało ono kolor dojrzałej pomarańczy i widać było, że właśnie kładzie się spać. Swoim złocistym blaskiem żegnało jeszcze całą przestrzeń oraz ich dwoje, pozostałych na skraju .
Esterka czuła się bardzo spokojnie, bardziej bezpiecznie i spokojnie niż w swoim łóżku pod puchatą kołderką. Ogrzewało ją ciepło mieniącego się Słońca oraz ciepło ciała Jelonka. Nawet Czas się dla niej zatrzymał i umilkły wszelkie odgłosy, włączając w to te pochodzące ze środka głowy. W głębokiej ciszy spojrzała w oczy swojego towarzysza-ducha i.. tuż chwilę potem na powrót znalazła się  na swoim podwórku. Jelonek w lekkich podskokach uciekł w stronę lasu i zniknął a Esterka już nigdy więcej go nie spotkała. Wiedziała jednak, że Jelonek się nią opiekuje i codziennie czuwa, aby nigdy nic złego jej się w życiu nie przytrafiło.